Szczyt bezczelności.
Wróciłam z pracy. Nie muszę mieszkańcom mojego miasta tłumaczyć, że można dzisiaj umrzeć od upału i duchoty. Weszłam do mamy pokoju, a tam słyszę rozmowę, jak mama z tą swoją zaćmą próbuje zapisać jakieś dane na kartce. Odebrałam jej telefon i spytałam o co chodzi. Pan poprosił mnie czy mogę podejść....tu podał adres i nazwisko i poprosić by ten pan oddzwonił do niego, bo sprawa pilna, a nie może się dodzwonić. Oceniłam głos, jako taki co chyba potrzebuje pomocy. No to się ubrałam i poszłam szukać tego adresu. Kawał drogi pokonałam w tej duchocie. A , że kiepsko się czuję tym trudniej mi było. Jak już znalazłam adres, okazało się , że nikogo nie ma. Jakoś w domach obok, to samo. Wreszcie znalazłam pana w ogrodzie i z ulgą kartkę przekazałam, w tym poczuciu, że zrobiłam dobry uczynek, bo może stało się coś ważnego. Okazało się , że ta osoba / chyba starsza/ jest na weselu. Wracając do domu, tak sobie myślę, a jak to coś ważnego....No to po przyjściu do domu, oddzwoniłam na ten telefon, żeby przekazać, że ich nie ma. Jakież było moje zdziwienie, jak usłyszałam automatyczną sekretarkę „ tu windykacja....” itd. Mało mnie krew nie zalała. Wisiałam na tej infolinii, aż mi się jakiś facet zgłosił. Swoje powiedziałam z zaznaczeniem, że złożę skargę. Była jedna odpowiedź” to wszystko? „
To są NOWE METODY WINDYKACJI !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!???????????????????????
Oni tak mogą ? ?????????
Opowie mi ktoś może czy oni maja takie prawo, tak robić ? Telefon był wrocławski jakby co.
Jest godz. 19 a, ja jeszcze nawet obiadu nie zjadłam, bo ganiałam po osiedlu....
