Takie stado dzikich łabędzi, trafiło mi się tylko raz. Jechałam 80 km, by je zobaczyć. Widok niesamowity. Zimno było tak, że palce nie mogły nacisnąć spustu. Taplałam się w błocie, konkretnie dygałam przez zaoraną glajdę. I najlepsze w tym wszystkim jest to, że ja, jak ta blondynka miałam przy sobie chleb, żeby je karmić i "zanęcić " heh :), jak w parku. One chyba jednak chleba nie lubią, jak i ludzi. Piękne i bardzo czujne. Widok, którego się nie zapomina...